środa, 28 stycznia 2015

Wieczorówka filozoficzna, czyli co z tym językiem filozofii?

Z perspektywy laika i powiatowego hermeneuty wydaje się, że współczesna filozofia oscyluje między Heglem a Żiżkiem, między Heideggerem a, dajmy na to, Brach-Czainą, czyli skrajnie odmiennymi emanacjami języka. Mogą on przybrać kształt powiastki, facecji, bądź rozprawy, mogą być esejem, impresją, przystawką i deserem naukowej dysertacji albo też udramatyzowaną polemiką w duchu starożytnych agonów. Może w końcu pozostać iście hermetycznym, branżowym dialektem, którego frazeologia dochodzi z wysokiej wieży filozofów. 
Na Scenie Margines Teatru Jaracza odbywają się właśnie lekcje Wieczorówki Filozoficznej, organizowanej z Instytutem Filozofii UWM w Olsztynie. To osobliwe spotkanie-eksperyment filozofów, historyków filozofii z aktorami. Jest tekst filozoficzny, rozpisany na partie dialogowe, jest filozof w roli reżysera, ale też, a może przede wszystkim - quasi-aktora, są wreszcie aktorzy, nierzadko w roli filozofów. Jeśli filozofia jest myślą, aktorstwo - działaniem, to pozornie nie ma bardziej nieprzystawalnych form ekspresji. A jednak to zaczyna działa i te dwa światy wchodzą w coraz bliższe, intymniejsze więzi! Nie brak ciekawych zderzeń, dochodzi do frapujących zdziwień, konfuzji, ale też katastrof i euforycznie pozytywnych kataklizmów, w których nie efekt finalny jest najciekawszy, lecz coś, co można nazwać sławetnym "work in progres". W ogniu kolejnych czytań, kolejnych improwizowanych scen, konceptów i inscenizacyjnych patentów, ze studni filozoficznych postulatów i tez, z wulkanicznych wstrząsów dyskursu wyłaniają się konkretne sceny i zdarzenia, rozpisane na ludzi - było, nie było - z krwi i kości. Co ciekawe, leitmotivem kolejnych odsłon Wieczorówki okazuje się nihilizm i gruntowna krytyka zachodniej cywilizacji, która w swej istocie - nie świat zewnętrzny, dajmy na to islamski - zwraca się przeciwko sobie. Dodatkowo udramatyzowana forma i aktorskie kreacje nadają filozoficznym rozpoznaniom współczesnej kultury europejskiej rys autoparodystyczny i retoryczny, budują trudny do usunięcia cudzysłów. Jakbyśmy byli o krok od "teatralizacji" dyskursu. Jakby język "poważnej" filozofii dochodził do granic przedstawieniowego decorum i stawał się coraz bardziej niemożliwy, więcej więc zaczynało znaczyć jego "błazeńskie", odkształcone sceniczną formą odbicie. 
Muszę wspomnieć, że mam wielki szacunek dla olsztyńskich filozofów. Podczas Wieczorówki, na czterdzieści pięć minut postanowili (z własnej woli!) wcielić się w rolę aktorów i podjęli wyzwanie poza murami akademii. Proszę mi wierzyć, gdy widzę profesora Kucnera oko w oko z aktorami, którzy w jednej chwili poczuli zew-krew improwizacji, to wiem, że stacza bój heroiczny i godny pomnika. Gdy profesor Sobota podejmuję rękawicę naprędce wymyślanego dialogu przez czwórkę macherów sceny, to wiem, że nie zmarznie w dłonie tej zimy. Gdy profesor Błahut-Prusik obsadza się w roli protokolantki (skrzyżowanie kornej sekretarki z beznamiętnym, teistycznym wyobrażeniem Wielkiego Komentatora) i tłumaczy cierpliwie oskarżycielskie mowy prokuratorów w scenicznych osobach Glucksmana, Baudrillarda, Ignatieffa i Eagletona, to wołam: bingo! Onaż to celuje w obsługę wyższych, nie z tego świata, Sądów.
Czwarta, ostatnia lekcja w ramach Wieczorówki odbędzie się 2 lutego (poniedziałek), o godz. 18.00, w Teatrze Jaracza. Temat lekcji: Mr. Big i polityka, nauczyciel - doc. Janina Rołsik, uczniowie (nie licząc publiczności) - Marzena Bergmann, Małgorzata Rydzyńska, Wojciech Rydzio, Dominik Jakubczak. Będzie m.in. o koncepcjach Johna Rawlesa, wzbogaconych tekstem Woody'ego Allena. 

piątek, 16 stycznia 2015

Pisarze światowi, pisarze prowincjonalni

Taki tytuł nosi spotkanie cyklu "Bitwa o literaturę", organizowanego przez Teatr Stary w Lublinie. Zostałem zaproszony wraz ze Sławkiem Shuty. Jeszcze nie wiem, który z nas będzie sobie poczynał światowo, a który ronił krokodyle łzy pisarza prowincjonalnego. Jedno jest pewne, świat literacki polaryzuje się w zastraszającym tempie i rozpędzone, rozklekotane pisarskie tabory gnają coraz częściej na zatracenie w stronę urojonej światowości. Krzysztof Varga, kurator cyklu, zapowiada spotkanie tymi słowami:
Ostatnia powieść Mariusza Sieniewicza „Walizki hipochondryka”, opowieść o szpitalnych przygodach chorego z urojenia, jest tak sugestywna, że czytelnika w trakcie lektury wszystko zaczyna boleć i zastanawia się czy nie należałoby zrobić sobie kompleksowych badań. Tytułowym hipochondrykiem jest prowincjonalny pisarz, niespełniony, lecz ambitny i płodny. Jakie strategie przyjmują dziś pisarze aby nie tylko zaistnieć, ale też utrzymać się na fali zainteresowania w realiach zaciekłej konkurencji? Literatura stała się po prostu gałęzią przemysłu, czy też uchroniła swoją niezależność? Czy pisarz może sobie jeszcze pozwolić na to, aby stać z boku, być niewidocznym, w pewnym sensie nieistniejącym, jak chciał Flaubert, pisarzem za którego ma mówić wyłącznie dzieło? Czy też musi działać według strategii marketingowych i wciąż podgrzewać zainteresowanie nawet bardziej sobą niż swoim dziełem?  I czy różni się czymś los pisarza z Olsztyna albo Lublina od losu pisarza z Warszawy czy Krakowa?
Dużo istotnych pytań, im bardziej retorycznych, tym groźniejszych, a w swoje grozie banalnie wstydliwych. Może warto będzie zacząć od tego, że literatura uległa hiperpersonalizacji. Powieść nie istnieje dzisiaj bez autora, a gatunek literacki stał się pisarską strategią marketingową. Flaubertowska przezroczystość pisarza niesie ryzyko "nieobecności dzieła".
20 stycznia, godzina 18.00, Teatr Stary, Lublin. Prowadzenie: Łukasz Drewniak.


czwartek, 8 stycznia 2015

Tadeusz Konwicki - mała, ale jednak apokalipsa

Pryszczaty, "Rojsty", Nowa Huta, "Przy budowie", marksizm, Wyższa Szkoła Filmowa, "Nowa Kultura", "Władza", "Godziny smutku", "Z oblężonego miasta", Zespoły Filmowe "Kadr", "Pryzmat", "Perspektywy", "Ostatni dzień lata", Wenecja, "Jak daleko stąd, jak blisko", San Remo, "Sennik współczesny", "Zwierzoczłekoupiór", "Wniebowstąpienie", list protestacyjny w obronie Leszka Kołakowskiego, "Salto", II obieg, wydawnictwa emigracyjne, Londyn, "Kalendarz i klepsydra", "Kompleks polski", Warszawa, Pałac Kultury i Nauki - "szalet postawiony na sztorc", "Mała apokalipsa", Blikle i kawiarnia "Czytelnika", "Lawa", Danuta, ironia i autoironia, Wileńszczyzna, "Bohiń", oniryzm, "Pół wieku czyśćca", życie jak kawałek gumki, Nowy Świat i Chmielna, "chytry Litwin", rzeźba twarzy i oczy, łże-dziennik, zgorzknienie, realizm, kot Iwan, przytomność i miara, pisarz na wskroś współczesny, dwudziestowieczny, "Pamiętam, że było gorąco", chichot zdystansowany, wewnętrzny, spacer i przygarbienie, "Pamflet na siebie", wreszcie: "W pośpiechu".





Moje życie, albo cudze. Najpewniej jakieś wymyślone. Ulepione z lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych wojen, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu.