sobota, 14 lutego 2015

Lans, lans, lans... o "Walizkach"

W numerze 7-8 "Lampy" (2014) ukazała się recenzja "Walizek hipochondryka" autorstwa Piotra Gajdowskiego. Podpisuję się pod większością spostrzeżeń krytyka. Szczególnie jedna wydaje się trafiona w punkt, uwydatniając relację między realnością a językiem i wyobraźnią. Gajdowski zauważa:
Tu metafora boli bardziej niż bezpośrednia diagnoza, zresztą określa kondycję bohatera zanurzonego w żywiole języka i swobodnych asocjacji, pogrążonego w halucynacjach, którymi skażone są wspomnienia...
Te słowa mógłbym wziąć za motto powieści.
Z kolei Robert Ostaszewski w "Nowej Dekadzie" online dostrzegł w "Walizkach" sposobność do pokoleniowego rozrachunku, sporządzenia generacyjnego bilansu zysków i strat tzw. roczników 70. (oczywiście z przewagą tych drugich). Pozbawiony złudzeń i dość bolesny osąd w wykonaniu Ostaszewskiego. Całość tekstu wraz z naszą rozmową: tutaj.
Styczniowa "Twórczość" przynosi obszerne omówienie "Walizek" pióra Sławomira Buryły. Historyk literatury i krytyk w jednej osobie stawia na groteskę jako oręż, ale i mechanizm obronny w peregrynacjach przez współczesność oraz kulturowe rafy i mielizny. Dużo miejsca poświęca kadłubkowi vel Hakawatiemu, w którym uobecnia się "nieco" sparaliżowana Polska z jej mową plemienną, mocno hipochondryczną. 
Wspominam o tych recenzjach nie tylko w autopromocyjnym odruchu. Są one przykładami coraz rzadziej spotykanych analiz o szerszym, nietabloidalnym oddechu.