poniedziałek, 1 września 2014

Cała (?) prawda (?) o pisarzach

Przymierzając się do autolansiarskiego wpisu o "Walizkach hipochondryka" (który niebawem), zwracam uwagę na tekst Pawła Potoroczyna "Cała prawda o pisarzach", zamieszczony w najnowszym "Tygodniku Powszechnym" (nr 35, wersja papierowa).
Zwracam uwagę, ponieważ czuję się: zdezorientowany, skonfudowany, oszołomiony, wbity w ziemię, zniesmaczony, odjechany, poirytowany, zawstydzony, oburzony, zażenowany i mógłbym tak długo jeszcze. Gama odczuć świadczy poniekąd o wadze wspomnianego tekstu. Autor w geście tyleż ironicznym, co sfrustrowanym odradza debiutantom wydanie pierwszej książki, opisując wszystkie plagi egipskie, jakie spadają  na nie-szczęśliwego twórcę po debiucie. Myślę, że tkwi w tej negacji ogromna i przewrotna wiara w znaczenie oraz doniosłość literatury. Konfrontowana jednak z kontekstem i otoczeniem przemienia się nieszczęśliwie w pojękującą skargę, a jednocześnie nie traci nic z - od początku wyczuwalnego - kokietowania w stylu blaze. Warto zauważyć, że pisze ją autor nominowanej tu i ówdzie, docenionej przez krytykę i dość mocno swego czasu opisywanej "Ludzkiej rzeczy" (wielu debiutantów może o czymś podobnym tylko pomarzyć).
Nie wiem, jaka sytuacja, jaki stan chwalby, wyróżnienia, adoracji, zadowoliłby pisarza Pawła Potoroczyna (to nie złośliwość, to realna niewiedza). Mnie się zawsze wydawało, że pisanie jest kamuflowaną formą poniżenia, na którą trzeba się bezwarunkowo zgodzić. A pytania: dlaczego mają mnie (nas) czytać? Co tak istotnego mam (mamy) do zakomunikowania światu? -  budują odpowiedni dystans i konieczną powściągliwość. 
Zresztą, żyjemy w podłych czasach, gdzie jak ulał pasują słowa Rilkego: "Zwycięstwo? Kto mówi o zwycięstwie? Przetrwanie jest wszystkim".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam, to jest miejsce na wyrażenie Twojej opinii. (Drobna uwaga: hejting, trolling obrażający język i ludzi nie będzie publikowany.)