Ostatnia powieść Mariusza Sieniewicza „Walizki hipochondryka”, opowieść o szpitalnych przygodach chorego z urojenia, jest tak sugestywna, że czytelnika w trakcie lektury wszystko zaczyna boleć i zastanawia się czy nie należałoby zrobić sobie kompleksowych badań. Tytułowym hipochondrykiem jest prowincjonalny pisarz, niespełniony, lecz ambitny i płodny. Jakie strategie przyjmują dziś pisarze aby nie tylko zaistnieć, ale też utrzymać się na fali zainteresowania w realiach zaciekłej konkurencji? Literatura stała się po prostu gałęzią przemysłu, czy też uchroniła swoją niezależność? Czy pisarz może sobie jeszcze pozwolić na to, aby stać z boku, być niewidocznym, w pewnym sensie nieistniejącym, jak chciał Flaubert, pisarzem za którego ma mówić wyłącznie dzieło? Czy też musi działać według strategii marketingowych i wciąż podgrzewać zainteresowanie nawet bardziej sobą niż swoim dziełem? I czy różni się czymś los pisarza z Olsztyna albo Lublina od losu pisarza z Warszawy czy Krakowa?Dużo istotnych pytań, im bardziej retorycznych, tym groźniejszych, a w swoje grozie banalnie wstydliwych. Może warto będzie zacząć od tego, że literatura uległa hiperpersonalizacji. Powieść nie istnieje dzisiaj bez autora, a gatunek literacki stał się pisarską strategią marketingową. Flaubertowska przezroczystość pisarza niesie ryzyko "nieobecności dzieła".
20 stycznia, godzina 18.00, Teatr Stary, Lublin. Prowadzenie: Łukasz Drewniak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam, to jest miejsce na wyrażenie Twojej opinii. (Drobna uwaga: hejting, trolling obrażający język i ludzi nie będzie publikowany.)