sobota, 8 listopada 2014

Jezioro jako źródło cierpień - Polityka, "Portrety miast"

Od kilku miesięcy tygodnik Polityka prowadzi cykl "Portrety miast" poświęcony najważniejszym, najciekawszym, najbardziej reprezentatywnym dla regionalnego zróżnicowania miejscom w kraju. Powód? Dwadzieścia pięć lat wolności.
Najnowszy numer przynosi charakterystykę Olsztyna i mój tekst "Jezioro jako źródło cierpień", obok tekstów Joanny Sawickiej, Piotra Sarzyńskiego i Marcina Kołodziejczyka.
Oto fragment:
Miasto przestało samodzielnie myśleć i wierzyć we własną opowieść. Zapragnęło być nieodróżnialne od innych miast, zniknąć w kulturowej uniformizacji. Jego „obywatelski” charakter objawia się w chwilach, gdy trzeba rozstrzygnąć: ścieżkę rowerową poprowadzić lewą, czy może prawą stroną ulicy? (...) Niechaj nie zmyli czytelnika ton mojej trąby z nutą parzącej skargi i defetyzmu. Wedle najróżniejszych badań, zdecydowana większość olsztyniaków pragnie takiego właśnie miasta – urbanistycznego bibelotu. Ani dużego, ani małego. Nie grzeszącego metropolitalnym rozmachem, choć też, bez przesady, nie aż tak znowu prowincjonalnego. Zielonego, owszem, wysadzanego drzewami, jednak dla betonowej przeciwwagi – wyłożonego polbrukiem i świeżym asfaltem szerokich arterii, by toczyły się wygodnie auta z podmiejskich domków do centrum. Bo dzisiaj tylko biedota mieszka w mieście. Przestrzeń miasta stała się przestrzenią przejezdną, obstalowaną barierkami i dźwiękoszczelnym dominem ekranów. Dla turystów też jest przestrzenią przejezdną, widzianą zazwyczaj z okien pociągów i samochodów, pędzących dalej na wschód, ku Krainie Tysiąca Jezior. Tym, którzy zdecydują się na turystyczne eksploracje i nie zlękną się potwora zwanego dworcem, oferuje dwie gargantuiczne galerie handlowe oraz urokliwą starówkę wraz ze średniowiecznym zamkiem. W zamku żył i penetrował niebo Kopernik, przy okazji wymyślając metodę smarowania chleba masłem.
Olsztyn upodobania się do zachodnich miasteczek, jest niczym budowla z klocków lego, która idealnie imituje domy, ulice i place. Zmierza do estetycznej wydmuszki, odmierzanej plastikiem, szkłem i żelbetonem. Kultura uległa gettyzacji, pozamykana bądź w etatystycznych twierdzach, dotowanych przez samorząd i państwo, bądź też w coraz bardziej profesjonalnych pozarządowych organizacjach. Czyli spokój, porządek, stabilizacja. Znikąd nieprzewidzianej anarchii, artystycznego performensu, aby na ten porządek choć trochę się zamachnąć. Pięknieje z dnia na dzień Olsztyn, goni za swoim ideałem: zdjęciem z promocyjnego folderu.
Niniejszy tekst ukazał się w najnowszym Niezbędniku Inteligenta POLITYKI pt. „Miasta i ludzie” – do nabycia w dobrych punktach sprzedaży prasy i na www.sklep.polityka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam, to jest miejsce na wyrażenie Twojej opinii. (Drobna uwaga: hejting, trolling obrażający język i ludzi nie będzie publikowany.)