czwartek, 7 maja 2015

Schimmelpfennig i Olsztyn

W najbliższą sobotę premiera "Złotego Smoka" Rolanda Schimmelpfenniga na Scenie Margines olsztyńskiego Jaracza, w reżyserii Iwo Vedrala. Jestem strasznie ciekaw reakcji publiczności, ponieważ pod wieloma względami to spektakl szczególny, osobliwy.
Sama fabuła przypomina senny majak, w którym banał i stereotyp sięgają wyżyn niepokojącej i na wskroś przejmującej fantasmagorii. Oto w chińsko-tajsko-wietnamskiej restauracji, w ciasnej, klaustrofobicznej przestrzeni pracuje pięciu Azjatów. Jednego boli ząb, który za chwilę zostanie wyrwany i wyląduje w zupie niemieckiej stewardessy, by odbyć podróż przez lęki, niepokoje i zduszone perwersje nieszczęśnie sytych Europejczyków. Schimmelpfennig nie opowiada historii linearnie, rozmywa tożsamość bohaterów - tu mężczyźni są kobietami, kobiety - mężczyznami. To świat miękkich tożsamości. Starzy ludzie teatralizują swój związek na modłę pary nastolatków, którym zdarzyła się wpadka. Pewne małżeństwo dochodzi do kresu swego związku, a na piętrze, nad restauracją pojawia się złowrogi, groteskowy Hans rodem z Fritzlowskiego koszmaru, który poczyna sobie z młodziutką Azjatką. Jeśli dodać jeszcze pozornie od czapy bajkę z La Fontaine'a o Mrówce i Świerszczu, wykorzystywanym seksualnie przez inne mrówki mamy pełen obraz teatralnej pulpy - bliskiej Lynchowi i Tarantino.
Iwo Vedral popełnił przedstawienie na wskroś sylwiczne, dyndające na groteskowej linie Formy. Dla ułatwienia można go nazwać "postdramatycznym". Można też, a nawet trzeba się w nim zatracić, zagubić. Tu nie ma tzw. "międzyludzkich relacji", "psychologizacji" postaci, oddających coś, co łatwo nazywa się uniwersalizacją ludzkiego losu. Są zgrzyty, pęknięcia, kontrapunkty i jest jednocześnie niesłychana energia, przypominająca sceniczny rollercoaster. Jest coś, od czego konserwatywnie szyty teatr ucieka - nieoczywistość, gra w ciemno kompletnie nieznaczonymi kartami i perwersyjna sztuczność, od której kulturalnie wyrobionym widzom pękają garnitury i garsonki. Co ciekawe, Vedralowi udała się rzecz kongenialna (duże słowo, a co!): im sztuczniej, tym bardziej, po ludzku przejmująco. Widz kręci z niedowierzaniem głową, a jednocześnie czuje, że w tym szaleństwie jest metoda. Niech nikogo nie zmyli upiorna blaga nielinearnych scen - "Złoty Smok" mówi o bardzo ważnych sprawach, wywracając na opak całe to nasze uporządkowane, choć w gruncie rzeczy nihilistyczne myślenie o świecie i ludziach. Jakby Vedral w obscenicznie otwarty sposób kusił: sprawdzam! Kim tak naprawdę jesteś w chwilach totalnej rozpaczy, bądź też w chwilach totalnej bezkarności, jak wyglądasz ze swoimi demonami, gdy nikt nie widzi, gdy upadlasz siebie i innych w poszukiwaniu bliskości, która okazuje się patologią, pustką, szaleństwem.
Powtórzę, jestem strasznie ciekaw reakcji publiczności. Ciekawość wiąże się z pytaniem, czy jest miejsce na taki teatr w Olsztynie. Dotychczas miałem wrażenie, że tworząc poważny teatr, robimy sobie tak naprawdę mieszczańskie żarty. Vedral czyni coś odwrotnego: robi sobie żarty, a wychodzi z tego śmiertelna groza istnienia. Po pokazie kolaudacyjnym widzowie podzielili się na dwa skrajne obozy: zniesmaczonych/zdezorientowanych i zachwyconych/pogubionych (nie chwaląc się, należałem do tej drugiej grupy). 
A tak poza polonistyczną hermeneutyką o "Złotym Smoku" według Vedrala można powiedzieć jedno: jest jak impreza, po której budzisz się i niewiele pamiętasz, ale wiesz, że się działo. Zobaczyć Grzegorza Gromka w sukience i z gitarą? Jarosława Borodziuka w złotej marynarze jako Azjatę? Joannę Fertacz w roli Mrówki, Dominika Jakubczaka jako Świerszcza w kusym podkoszulku i Małgorzatę Rydzyńską jako pijanego frustrata-męża?... Bezcenne.
Tutaj trailer spektaklu: 


7 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona! :-))) To był kawał dobrego, prawdziwego teatru! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny spektakl. Dziękuję za tę zajawkę, dzięki niej poszłam, zobaczyłam i uwierzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie za te sygnały zwrotne. One są bardzo potrzebne spektaklowi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Chcę to zobaczyć jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się też bardzo podobało, a najbardziej Pan Borodziuk

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam już dwa razy, po Nowym Roku wyciągam przyjaciółkę, dla której będzie to pierwszy raz, dla mnie trzeci. Ale nie ma możliwości żeby mi się znudził :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla osób, które były już na "Złotym smoku" i chciałyby go jeszcze raz zobaczyć, Scena Margines przygotowała konkurs z promocyjnymi cenami biletów. Zapraszam na fejsbuka Marginesu.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam, to jest miejsce na wyrażenie Twojej opinii. (Drobna uwaga: hejting, trolling obrażający język i ludzi nie będzie publikowany.)