piątek, 31 marca 2017

Erwin Kruk

Nie żyje Erwin Kruk. Nie żyje i jest.
Jest za mało czytany. To pewne. Jak każdy poeta, bo któż dzisiaj czyta poetów? Jest stanowczo za mało interpretowany, rozumiany - zwłaszcza w czasach tej pozornie unifikującej post-post-moderny. I chyba wszyscy posypujemy głowę popiołem (ja na pewno), ponieważ czasami wystarczyło, by się nim tożsamościowo lub erudycyjnie podeprzeć. Poeta "uświęconej etykiety", "totem mazurskiej prawdy z krwi i kości", itd. Wreszcie: ostatni Mohikanin, po którym zjawiły się blade twarze ze swoim literackimi paciorkami i wódką. "Borussia" czerpała z niego garściami, "Portret" doceniał, ale nieco wzruszał ramionami, ponieważ miał ważniejsze "żądze słowa" na głowie.
Za życia autor bywa przezroczysty, jego twórczość wiedzie żywot, tu i ówdzie akcentowanej, towarzyszącej, ale jednak efemerydy. Po śmierci ulega raptownej nieprzezroczystości, przynajmniej na moment staje się gęsty, dojmujący, namacalny w ruchu wiersza.
Powiedzieć, że wszyscy współcześni pisarze Warmii i Mazur z Kruka to zgrzeszyć pretensjonalnym patosem, typowym dla klepsydrowej retoryki. Nie wszyscy, powoli, spokojnie. Jednak Kruk to nieusuwalny punkt odniesienia. Moralny i estetyczny, gdy mówimy, że jesteśmy stąd, gdy obłaskawiamy wielką lub małą literą tę wykradzioną ludziom przez ludzi (zwanych w swej masie Historią) ziemię. Kogo to niby dzisiaj obchodzi. Ano obchodzi. Kilku się znajdzie.
Ja widzę Kruka zawsze w kontrze, jako głos świata, który gdzieś z boku, cicho dogorywa i stanowi jednocześnie nieznośny wyrzut sumienia. Kruk opisuje zagładę, której wszyscy jesteśmy poddani, która nas wszystkich czeka. Gdy po raz pierwszy przeczytałem "Z Krainy Nod", "Kronikę z Mazur", "Moją Północ", doświadczyłem totalnego "efektu obcości" Tak, "efektu obcości" rodem z Brechta, tyle że ja sam dla siebie stałem się tym obcym. Wielka nauka, którą zawdzięczam poecie. Na szczęście nie zetknąłem się z jego twórczością w dzieciństwie, bo mógłby nie powstać żaden mit (taki żart nad jego i moim grobem).
Prywatnie zamieniliśmy ze sobą ledwie kilka słów. Żył w innym świecie. Bo na szczęście nie ma jednego świata, a przynajmniej jego pozory pozwalają w to wierzyć. Ale czuło się Jego wzrok na sobie - stężony, skupiony, spod brwi. Nieco z ukosa, nieco nie z tego naszego "stąd".
Nie lubię pisać takich tekstów. Wydaje mi się zawsze, że szczerość zakłócają fałszywe nuty, prowokowane przez śmierć. Ale dzisiaj chyba trzeba. Poeta umarł. Poeta był i umarł. Banalne. Świata ubywa.

1 komentarz:

  1. Utkwił na zawsze w mojej pamięci po przeczytaniu tomiku Jego wierszy "Moja północ" w 1977r. Taki właśnie "nie z tego świata", "w za długim (...)obciągniętym po kolana swetrze"

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam, to jest miejsce na wyrażenie Twojej opinii. (Drobna uwaga: hejting, trolling obrażający język i ludzi nie będzie publikowany.)